– Mówię ci,
zupełnie nie pojmuję tych kobiet! – oświadczył z poirytowaniem
Aragorn i uderzył ze złością pięścią w stół. Drewniany mebel
zatrząsł się raptownie, jakby rzeczywiście odczuwał obawę przed rozeźlonym mężczyzną. – W jeden dzień oddałaby za ciebie życie, a w drugi
– najchętniej poderżnęła gardło! Gdzież tu logika, przyjacielu?
Niejaki
przyjaciel, do którego zwracał się król Zjednoczonego Królestwa, należał
do rasy elfów, a zwano go wdzięcznie Legolas. W zamyśleniu rozparł
się na krześle i rozejrzał po gospodzie, w której oboje ponuro wegetowali. W palenisku po drugiej stronie skrzył się depresyjnie przygasający ogień, a samo pomieszczenie było tak zadymione, że elf ledwo łapał oddech. Nie
przepadał za takimi miejscami, lecz czego się nie robi w imię
przyjaźni? Aragorn poprosił go o spotkanie w ważnej sprawie, więc
Legolas nie śmiał mu odmówić – jako królowi i jako bliskiemu przyjacielowi. Nie podejrzewał jednak, że tą ważną sprawą okażą się niewiasty...
– Kobieca
percepcja świata różni się znacznie od naszej, Aragornie –
oświadczył spokojnie, owijając wokół palca kosmyk swych złotych włosów,
jak zawsze zaczesanych starannie do tyłu.
Przez moment
mężczyzna trawił słowa elfa, kiwając wolno głową. Wyglądał
na zdezorientowanego, ale po chwili uprzytomnił sobie, że przecież
Legolas to również przedstawiciel płci męskiej! Choć zdecydowanie nie brzydkiej.
– Dziękuję,
mistrzu, bardzo mi pomogłeś – prychnął w końcu i opadł z
impetem na krzesło. Skinął na krzątającego się po pomieszczeniu
właściciela „Pod Wielkim Młotem” i zażyczył sobie dwa kufle
tutejszego miodu.
– Dziękuję,
ale ja nie... – zaczął elf, lecz nim zdążył skończyć,
Aragorn udzielił mu odpowiedzi.
– To nie dla
ciebie, tylko dla mnie.
Minęło kilka
minut krępującej ciszy, nim przyniesiono zamówienie króla.
– Nie do końca
rozumiem, w czym tkwi problem – wyjawił w końcu Legolas,
obserwując, jak właściciel gospody stawia złocisty napój przed
Aragornem i odchodzi, znikając w tłumie przybyłych właśnie
wojowników. Jeden z uzbrojonych w topór dryblasów pomachał do elfa, wykonując przy tym mało dwuznaczny gest. Legolas prychnął pogardliwie i uprzejmie pokazał wojowi, gdzie gdzie się łamie gałąź enta, po czym ponownie przelał swe skupienie na nieszczęśliwca z problemami sercowymi.
– Z chęcią ci
wyjaśnię! – omal nie krzyknął mu w odpowiedzi przyjaciel. –
Otóż Arwena od paru dni nie odezwała się do mnie ani słowem.
Mało tego! Wczoraj nie pozwoliła mi spać w naszym łożu! Ani
robić jej... znaczy z nią... aaa, mniejsza! W każdym razie nie
mam pojęcia, o co jej chodzi! To jest paranoja! Próbowałem pytać, ale ona twierdzi,
że dobrze wiem. No to po cholerę ją pytam, skoro niby wiem?!
Aragorn zacisnął
palce na skroni w skonsternowaniu. Legolas natomiast oparł się o
stół w głębokim zamyśleniu, najwyraźniej dogłębnie analizując
sytuację. Zaraz jednak uprzytomniwszy sobie, cóż uczynił, oderwał się od dostępnego dla ogółu społeczeństwa mebla i z odrazą strzepał urojony bród z rękawów.
– Mmm, wszystko
doskonale rozumiem... A pamiętasz ostatnią rozmowę z nią, przed
tym, kiedy się obraziła?
– No... chyba
tak. Mniej więcej. Bodajże siedzieliśmy przy kolacji, gdy ona
zagaiła coś o deserze i spytała mnie, czy powinna go jeść. Bez
sensu, nie? Trochę taki skonsternowany byłem, ale dobra, coś palnąć trzeba, bo tak jakoś groźnie jej z oczu idzie. To uprzejmie odparłem,
że jeżeli nie ma ochoty to nie musi, każe odnieść. A ona wtedy
rozpłakała się i wybiegła z jadalni! Pojmujesz?
– Ha! Wszystko
jasne! – wykrzyknął uradowany Legolas i zaśmiał się radośnie.
– Dla kogo
jasne, dla tego jasne. – Król zmarszczył brwi i utkwił w
przyjacielu pytające, pełne niepokalanego ogłupienia spojrzenie.
– Aragornie,
król z ciebie doprawdy wspaniały, lecz do kobiet nie masz podejścia
– odparł złotowłosy i posłał swemu rozmówcy pełen
współczucia uśmiech. Syn Arathorna już chciał zaprzeczyć, ale
nim zdążył to zrobić, Legolas ponownie przemówił. –
Zasugerowałeś, że nie powinna jeść deseru. Tym samym Arwena
stwierdziła, że uważasz, iż, cóż, powinna schudnąć.
Aragorn jęknął
i złapał za swe ciemnobrązowe pofalowane włosy, mało co ich nie
wyrywając.
– Co za głupota!
Nawet mi to przez myśl nie przeszło! Przecież ona ma figurę
młodej elfki, do cholery! I co mam teraz zrobić, Legolasie? Poradź
mi, proszę.
– Ponadskakuj
jej trochę przez najbliższe dni, żeby czuła się ważna. Kobiety
szczęśliwe w związkach nie przejmują się wagą, więc prawdopodobnie powinieneś
zwiększyć starania. – I ponownie, nie pozwalając oburzonemu
mężczyźnie wyrazić żadnego sprzeciwu, dodał: – Ale na
początek wystarczy, że ją przeprosisz.
– Przepraszam,
Arweno? I tyle? – Mężczyzna wyglądał na zaskoczonego, ale
jednocześnie pełnego nadziei.
– Więcej
uczucia – zwracasz się do najwykwintniejszej damy Zjednoczonego
Królestwa! – Król nie wyglądał na przekonanego. Kobiecy Ekspert
westchnął ciężko. – Dobrze, spróbuj sobie wyobrazić, że
jestem Arweną. Co mi powiesz?
Aragornowi śmiech
zamarł na ustach, elf bowiem mówił chyba poważnie. Właściwie...
czemu nie? Wychylił spory łyk złotego miodu, opróżniając tym
samym drugi już kufel, i głęboko nabrał powietrza do płuc.
– Arweno, moje
zachowanie był tak aroganckie! – wykrzyknął nagle, zwracając
tym samym uwagę wszystkich obecnych w gospodzie. Legolas zmarszczył nieznacznie brwi. Mężczyzna chyba za bardzo się wczuł... albo po prostu zbyt
dużo wypił. Nie na tym jednak koniec; Aragorn wstał z krzesła, po
czym uklęknął przed złotowłosym i delikatnie ujął jego dłoń w swoje
dłonie. – Lecz ja cierpię! Proszę, wybacz mi! Jesteś
najpiękniejszą i najbłyskotliwszą istotą, jaka kiedykolwiek
stąpała po tej ziemi. A jam niegodny jest ciebie, rozkoszna pani.
Zadajesz mi jednak śmiertelne tortury swą obojętnością! Ach,
błagam, choć powiedz, że mi przebaczasz! Inaczej z pewnością
umrę, zduszony nieuleczalną miłością do ciebie! – I na końcu
złożył delikatny pocałunek na dłoni Legolasa. Oczy wszystkich gości tawerny zwrócone były na tę romantyczną scenę. Jeden z groźnie
wyglądających orków wyciągnął nawet chusteczkę i pochlipywał,
wyraźnie wzruszony.
– Bardzo
pięknie, na pewno ją tym przekonasz, ale lepiej już wstań. Cała
gospoda właśnie obserwuje, jak Król Zjednoczonego Królestwa
wyznaje miłość księciu elfów. Mniemam, że to nie wpłynie
korzystnie na twoją reputację – upomniał go uprzejmie złotowłosy.
– Spokojnie,
nikt nie wie, że ja to ja. Co robiłby król w takim obskurnym lokalu, Legolasie? – zapytał, lecz wstał i posłusznie
powrócił na swoje miejsce. Zaciekawione spojrzenia nadal utkwione
były w dwójkę przyjaciół, a co gorsze, wzmogły się szepty:
„czy to nie nasz król, Aragorn, syn Arathorna?”. Legolas
westchnął. Gdyby choć płacili mu za każdą głupotę, którą
popełnił jego przyjaciel i którą musiał potem tuszować...
– Czasami
chciałbym, żebyś to ty był moją żoną – wyznał mu król i
westchnął jakoś tak... tęsknie. Elf był autentycznie przerażony.
– Wszystko byłoby po stokroć prostsze i przyjemniejsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz