Thranduil był
niepocieszony. A właściwie zrozpaczony. Zdesperowany. Zgnębiony.
Przybity. Rozżalony. Załamany. Nieutulony. Nie, nie ma słów w
świecie, które mogły zobrazować strapienie Sindara.
– Gdzie
popełniłem błąd? – zapytał, rozkładając bezradnie ręce. Na
sali tronowej nie było jednak nikogo, więc pytanie zawisło w
powietrzu bez odpowiedzi. Wyobraził sobie martwe, zimne ciało ojca,
przewracającego się w grobie. A właściwie to usiłujące sobie
wydrapać paznokciami drogę na powierzchnię, by przybyć doń we
śnie i udusić go jedną z jego jedwabnych poduszek. Orophen nie
byłby z niego dumnym tak jak teraz on sam zawiódł się na swym
własnym synu.
Elf spacerował
nerwowo – od tronu do ogromnych wrót sali tronowej i z powrotem.
Odległość ta jednak była tak duża, że po paru wędrówkach w tę
i nazad dostał zadyszki; musiał zatem ponownie zawłaszczyć tron
dla swego tyłka, by przypadkiem się nie zmęczyć. Ślady z potu na
nowych szatach to ostatnia rzecz, jakiej mu teraz brakowało. Och,
gdyby tylko nie obawiał się zniszczyć świeżo nawilżonych i
wymodelowanych paznokci, to zapewne już zacząłby je obgryzać!
– Faestra! –
zawołał, a drobniutka blond elfka przydreptała, kłaniając się
nisko przed Thranduilem.
– Tak, Wasza
Majestatyczność?
– Każ
Silevonowi wysłać poselstwo do Thorina z prośbą o jak
najrychlejsze przybycie. W przeciągu tygodnia; nie, trzech dni! I
niech zagrozi w przeciwnym wypadku rozlewem krwi.
– D-do Thorina?
– Młoda elfka zająknęła się i przykryła drobniutką dłonią
usta. Jej oczy rozszerzyły się do rozmiarów dwóch ślepiów
Saurona. Natychmiast jednak opamiętała się i uświadomiwszy sobie
swą bezceremonialność wobec króla, skłoniła niziutko,
mrucząc coś niezrozumiałego pod nosem o przeprosinach.
– Czyżbym
zaczął mówić w Czarnej Mowie? Nie rozumiesz prostego polecenia? –
spytał wciąż spokojnym, opanowanym tonem, choć jego zbielałe z
wysiłku dłonie ściskające oparcie tronu sugerowały, że w każdej
chwili cienka osłonka trzymająca jego emocje wewnątrz, może
pęknąć.
– N-nie, Wasza
Majestatyczna Wysokości. – Cudem zdoławszy drżącym głosikiem
wybąkać z siebie to zdanie, ukłoniła się po raz kolejny i
utkwiła wzrok w robionych na specjalne zamówienie butach (z
kolekcji The Dwarven Gold Collection Limited Edition, skóra z
Wargów, klamry ze złota z Morii, błyszczące podeszwy) Thranduila.
– Zatem je
wykonaj. – Elf robił pomiędzy wyrazami źle zwiastujące zbyt
długie przerwy. Nim jednak zdążył skończyć zdanie, Faestry już
tu nie było. Thranduil zrobił kilka głębokich wdechów i
wydechów, po czym opadł bezwładnie na tron i ukrył swą
nieskazitelną twarz w dłoniach. Nie uronił jednak ani jednej łzy,
by przypadkiem nie zmyć starannie nałożonego na twarz pudru. Król
nawet w chwilach najogromniejszej rozpaczy musiał dbać o swój
wizerunek, inspirować poddanych. A także dawać przykład swemu
synowi, nieistotne jak bardzo wyrodnemu.
– Gdzież
popełniłem błąd... – Nie było to już pytanie, lecz cichnący
w zamotanych myślach elfa lament.
***
Poselstwo wysłane
do Thorina wróciło już po kilku dniach. Thranduil, złożywszy
ręce, spoglądał wyczekująco na wysokiego, czarnowłosego elfa
oczami pełnymi nadziei. Silevon w odpowiedzi wyciągnął długą
kartkę pergaminu, gęsto zapisaną krzywymi literami. Król
zmarszczył brwi i spojrzał na swego doradcę pytająco. Nie
podejrzewał, iż otrzyma tak długą wypowiedź od, jak krasnoludów
postrzegał, przygłupich barbarzyńców.
– Kazał ci
przekazać odpowiedź na piśmie i, hm, uprzejmie prosił, abyś więcej
nikogo do niego nie posyłał.
– Co tu jest
nabazgrane? – Jasnowłosy elf zasępił się, usiłując rozczytać
krasnoludzkie pismo.
– Jeśli mam
ominąć wszelkie przekleństwa i bluźnierstwa, to zostaje... „nie”.
– Silevon wyglądał na niewzruszonego, wręcz znudzonego.
Najwyraźniej nie pierwszy raz był świadkiem podobnej sytuacji.
Westchnął ciężko i zwinął pergamin, wciskając go sobie za
pazuchę.
– Czeka go zatem
wojna! – zakrzyknął bojowo król, aż jedna ze spinek
przytrzymujących jego zmyślnie spiętą fryzurę spadła na ziemię.
– Przyszykuj jelenie!
– Panie, czy to
nie nazbyt pochopne? Jeżeli oczekujesz odeń pomocy, nie byłoby rozsądniejszym zyskać jego przychylność? Jeśli go zabijemy,
niewielki dla nas będzie stanowić pożytek.
– Racja. Racja,
racja, racja. – Thranduil pogrążony w głębokiej kontemplacji
zaczął krążyć po sali. Silevon czekał cierpliwie, założywszy
ręce do tyłu. W pewnym momencie król zatrzymał się w miejscu i
pstryknął palcami. – Pojadę do niego osobiście!
– To... również
niezbyt rozsądne, Panie.
– Mam to gdzieś.
A ty pojedziesz ze mną. FAESTRA! Każ przygotować jakiś wymyślny
strój. Tylko niech mi tym razem kołnierza wyprasować nie zapomną!
Onieśmielę ich swą nadobnością.
Silevon splótł
palce swych dłoni w silnym uścisku, odbywając prawdziwą batalię
z przemożną chęcią uderzenia Thranduila w twarz. Samobójczych
myśli na szczęście jeszcze nie miał, więc zdołał wygrać z
pokusą. Choć niewykluczone, że wkrótce zapragnie
samounicestwienia - służba u króla potrafiła najsilniejszych
doprowadzić do załamania nerwowego.
– Niewątpliwie,
Panie. – Słowa kruczowłosego elfa okupione były udręczonym
westchnięciem. Znów się zaczyna i zapewne tym razem prędko nie
skończy. Doprawdy, o wiele bardziej wolałby usługiwać
krasnoludom. Gdyby tylko Legolas nie uczynił tego, co uczynił, może
wreszcie miałby spokojny weekend...
Jednego Silevon
był pewien – w pewnym momencie coś pieprznie i będzie żałował,
że jednak nie zdecydował się chlasnąć Thranduila po mordzie. Co
z tego, że prawdopodobnie zostałby skazany za to na śmierć? W
rezultacie przez pomysły władcy i tak zapewne skończy o wiele
gorzej.
Cóż, lawina
wydarzeń miała lada moment runąć.
Twój styl pisania jest interesujący i bardzo mi się podoba. Będziesz tworzyć kontynuację "Wyrodnego syna" czy to już porzucony projekt? :)
OdpowiedzUsuńO wow, ktoś tu był i poczytywał! :D Dziękuję uprzejmie, mój styl pisania kłania się do stópek za tenże zacny komplement! Kontynuacja jest w trakcie tworzenia (believe it or not), ale 1) posiadam małe zasoby czasu na fanfiki, 2) piszę pierdyliarddziesiąt opowiadań naraz, bo często coś zaczynam, ale ze skończeniem to już gorzej. W każdym razie dzięki za komentarz i przepraszam za moją zawrotną szybkość odpowiedzi (5 miesięcy to jeszcze nie pół roku, right?)!
UsuńBaardzo ciekawue się zapowiada , a ja już nie mogę się doczekać tego "pieprznięcia" :D masz epicki zasób słów , a jyż pierwsze dwa zdania rozbawiły mnie tak , że musiałam się czegoś przytrztmać żeby nie spaść z krzesła :D super :)
OdpowiedzUsuńDzięki, bejbe, radochę mi tym komentarzem zrobiłaś! <3 Pieprznięcie niedługo (czyli pół roku może nie minie zanim wstawię XD) się objawi, obiecuję! Wszystkiego dobrego, obywatelko! :D
Usuń